Strony

czwartek, 30 sierpnia 2018

Przekaz rodzinny

Czas napisać przekaz rodzinny


Moim pobożnym życzeniem jest, aby to było zdjęcie prababki Małgorzaty. Małgorzata Cichoń zd. Wrona urodziła się w 1858 roku w Dolnej Wsi koło Myślenic. 




 Niestety brak ksiąg z tego okresu...Moja mama miała 5 lat gdy zmarła tj w 1937 roku. Moja mama nie miała pewności czy to jest moja prababka czy jakaś osoba z rodziny. Ja to tak sobie wydedukowałam, bo skoro siedzi koło pana młodego czyli mojego dziadka, a z drugiej strony siedzą rodzice pana młodego koło mojej babci... to chyba tak mozna przypuszczać. Pradziadka Walentego zdjecia nie mam, zmarł w 1920 roku. Właściwie chciałabym tutaj napisać opowieść rodziną przekazywaną po cichutku......
Małgorzata i Walenty Cichoń mieli 6 dzieci, Henrykę,Rudolfa, Tomasza, Józefa, Zofię i moja babcię Anię. Zofia zmarła w wieku 14 lat na czerwonkę.... Będąc dzieckiem niejednokrotnie słyszałam szepty opowiadających sobie kum przy skubaniu pierza, czy łuskaniu grochu. Im bardziej starałam się cos usłyszeć, to tylko na mnie zerkały i przyciszały głoś. Wiedziałam tyle, że to chodzi o siostrę prababki Małgorzaty Marię. Przez przypadek kiedyś usłyszałam, ze komornik zabrał im pole "Na ogródku", bo nie płacili za szpital psychiatryczny w którym leczono Marię. Nadal nie wiem, czy Maria zginęła w czasie I czy II WŚ w zbombardowanym szpitalu... gdzieś w Wielkopolsce( dlaczego tak daleko??) Dopiero kilka lat do tyłu zapytałam wprost najmłodszej siostry mojej mamy i co usłyszałam.
Maria siostra mojej prababki została przyłapana z moim pradziadkiem Walentym na sianie. Tak jak stała wybiegła na wieś i strasznie krzyczała..... nie mogli jej dogonić tyle ponoć miała siły w tym strachu.... Niestety skończyło się to dla niej tragicznie... dostała pomieszania zmysłów ( tak to określali kiedyś). Prababcia Małgorzata podobno nie przebaczyła mężowi zdrady i zamieszkali osobno........... Normalnie fabuła się zrobiła do dobrej książki.
Jeszcze jedno utkwiło mi w głowie; moja babcia Ania nie mogła darować swojej matce, że chorą siostrę Zosię kazała wynieść na strych... widziała to oczami dziecka. Patrząc jednak z drugiej strony, prababka pewnie chciała aby inni się nie zarazili. Nie chciałabym aby to źle wypadło i o zmarłych nie powinno się źle mówić..... moja babcia jednak całe życie nie mogła jej tego darować i ciagle powtarzała, ze była nie dobra. Jednak opiekowała sie się swoją matka do końca jej dni. Mama mile zawsze wspominała swoją babcię, ale była maleńka.... choć często opowiadała, że babcia Małgorzata leżała w łóżku pod wielką pierzyną i miała strasznie zimne nogi. Prababka Małgorzata zmarła na serce w wieku 69 lat.
Jeszcze jedna opowieść o prababce. Małgorzata dostała od swojej matki Franciszki korale ( te co widać na zdjęciu praprababki Franciszki), gdy urodziła się córka u najstarszego syna Rudolfa, kazała zaprzęgać furmankę i pojechała do Krakowa. Zawiozła jeden sznur korali dla Elzbietki. Drugi sznur dostał się mojej babci. Prababcia Małgorzata zmarła niedługo po tych chrzcinach. Dodam, ze mam 6 najmniejszych koralików z tego sznura po mojej babci Ani. Największe korale zostały sprzedane, aby rodzina mogła przeżyć czasy II WŚ. Dziadek w tym czasie był 3 lata w BCh gdzieś na lubelszczyźnie, babcia z 5 maleńkich dzieci była sama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz